wtorek, 29 marca 2011

Percepcja

Coś co z zasady jest statyczne, czego celem jest uchwycenie momentu, a jego unikalność polega na obrazie ułamka sekundy, którego nie da się już powtórzyć w identyczny sposób. Zdjęcie. Dziś już nie oznacza tego samego co wcześniej... A wszystko za sprawą takich fotografików jak Ignacio Torres- Nowojorczyk, którego prace "One of Us!" zrewolucjonizowały moje rozumienie pojęcia- "Zdjęcie".
Nieco irracjonalne, bardzo intrygujące oraz wzbudzające kontrowersje- czy to jeszcze zdjęcie?

Kliknijcie na zdjęcie w celu powiększenia :)

niedziela, 27 marca 2011

Belgia

Dziś zachwyca mnie styl belgijski.... Zdecydowanie nr 1 dla mnie :)
 Stół jak stara koronka
Marzę o takich fotelach


Podoba mi się balustrada


Te stoliki to dla mnie mistrzostwo świata
Miłego poniedziałku !!!

sobota, 19 marca 2011

Modern dawniej, modern dziś

Wśród kilkunastu domów amerykańskich celebrytów, w których projektantem wnętrz był Arthur Elrod można odnaleźć kilka (jak się okazuje) ponadczasowych wizji. Elrod był wybitnym projektantem, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym mając 49 lat i będąc u szczytu swojej kariery. Jego dom został opisany w Architectural Digest w 1963 roku- na 11 lat przed jego śmiercią.
Zima 2011                                                             Zima 1963

Bardzo niewiele się zmieniło od czasu wspomnianego przeze mnie artykułu. Przestrzeń zaprojektowana przez Arthura Elrod'a pokazuje, że jest ona wspaniała nie tylko 50 lat temu, ale jest ponadczasowa, klasyczna, a ja myślę, że i plastyczna- można z niej ulepić każdy styl zmieniając jedynie kolorystykę czy dodatki. I mimo, że to taki Happy chick nie jest do końca moją bajką to i tak bardzo mi się podoba :)
Zima 2011                                                              Zima 1963
Zima 1963                                                              Zima2011
Zima 1963                                                              Zima 2011
 Zima 1963                                                              Zima 2011

I tak się dziś zastanawiam, czy nasze mieszkanie za 50 lat będzie wciąż zachwycało?
Myślałyście w ten sposób o swoim otoczeniu?


czwartek, 17 marca 2011

Coś starego, coś nowego i coś ... niebieskiego

Jakiś czas temu zostałam poproszona o bycie świadkową na weselu moich przyjaciół. Wprawdzie bywałam na wielu weselach ale tylko w niektórych uczestniczyłam tak bardzo emocjonalnie, może dlatego, że nie były to dla mnie tak bliskie osoby, a może dlatego, że sama wewnętrznie dopiero zaczynam do tego dojrzewać... Jak widzę pary, które wręcz przymuszają swoich partnerów na zaręczyny, to sobie myślę, że ja bym tak nie chciała.... Nie chciałabym czuć, że on nie jest gotowy i robi to tylko pod moim naciskiem. Koniec końców to nie tylko mężczyzna musi chcieć...Wiele osób mogłoby by tu pewnie powiedzieć, że  tłumaczę w ten sposób obecny stan rzeczy, ale mi naprawdę się nie spieszy...  Gdyby nie ta cholerna biologia, która w pewien sposób narzuca na Nas - kobiety ramy czasowe, w których musimy się zmieścić żeby zrobić w życiu kolejny krok...  Bo mimo wszystko chciałabym mieć kwestie formalne za sobą nim się zdecyduję. Natomiast wesele- najchętniej wyjechałabym z najbliższymi na Bali i wzięła ślub na plaży.. Bez wesela, bez weselnych = kiczowatych pieśni, bez płytkich zabaw weselnych... Z małą imprezką boso na plaży (sama nie wierzę, że ja miłośniczka butów tak to sobie wyobrażam), tańcząc brodząc w wodzie przy kieliszku białego wina, bez wymuskanych bukietów, które są owszem piękne, ale wolę kwiaty w tej najprostszej formie, czuć wokół przestrzeń i wolność która byłaby NASZĄ wolnością ... Wspólną wolnością... Jedyne czego by mi brakowało- to ludzi- większej ilości rodziny i znajomych...

Póki co ślubne przestrogi coś starego, coś nowego, coś... zamieniam na:

Coś niebieskiego

 Coś starego

Coś nowego


Szczyptę romantyzmu

I garstkę elegancji

Oto ja :)

wtorek, 15 marca 2011

Syndrom wolności

Ostatnimi czasy zbira mnie na duchowe uniesienia- poszukuję wyższych doznań w życiu codziennym, które będą używką dla mojej duszy... Osiągnęłam stan wewnętrznej równowagi, spokoju, ale uczucie wzrostu duszy nie idzie z tym w parze... Do poszukiwań natchnęła mnie przeczytana jakiś czas temu książka Paula Coelho "Walkirie", kolejnym krokiem był "Czarny łabędź" tak mentalna jaki i duchowa przemiana tam pokazana ujęła mnie do łez.. Syndromem dla niej stało się takie wewnętrzne poczuci wolności i zgodności ze światem, a symbolem tej wolności są dla mnie ptaki...
Jednak nie tylko mnie opętało uczucie opierzenia- inspiracje sezonu:



A teraz życzę nieograniczonych i wolnych snów :)

niedziela, 13 marca 2011

Czas na....

ROWER, PIKNIK, WIOSNĘ!!!!!!!

Wczorajszy dzień upłynął mi na porządkach.. Ale nie byle jakich- po zimowej rozpuście nadszedł czas na wiosenną zieleń na tarasie.. Było to chyba najmilsze doświadczenie "sprzątaniowe" jakiego doświadczyłam- piękne słońce, bazie na moim drzewku, i ok 30 cebul hiacyntów, które zaczęły się wykluwać spod zmarzniętego mchu. Włączyłam swoją ulubioną płytę Seal'a (jedna z zestawu Mikołajowego od Bartka), zrobiłam sobie przepyszną herbatę z konfiturą z płatków róż, założyłam gumowe rękawice w wiosennym żółciutkim kolorze i umyłam okna, kafle, kwietniki... Dziś z uśmiechem spakowałam zimowy płaszcz do czyszczenia, wraz z czym pożegnałam zimę :) Hura!!!!!
Snuję plany na przyszły weekend- piknikowe plany... Bo CZAS NA PIKNIK :)

Czy to na rowerze z koszyczkiem:
Czy samochodem:

Najpierw na targ po zakupy:
Mapa w rękę, do której po wyprawie wkładamy pamiątkowe zdjęcia:
Pakujemy koszyk:
Koszyk od Rolls-Royce do kupienia TUTAJ
Koszyk wiklinowy do kupienia TUTAJ
Na gorące dni- lodówka Jamiego Olivera- do kupienia TUTAJ

I smacznego :)
Wspaniałej niedzieli!!!!!!!!!

czwartek, 10 marca 2011

Świętowanie

Było u nas ostatnimi czasy kilka okazji żeby świętować.. Jest też jedna dość istotna rzecz, której o mnie nie wiecie- moją największą pasją jest kuchnia, a właściwie poszukiwanie smaków... uwielbiam gotować, ale nienawidzę piec ciast... I o ile mimo wszelkiej skromności a przede wszystkim mimo bardzo rozbudowanej aplikacji "Samokrytyka", gotowanie mi jakoś wychodzi, tak ciasta nie dość, że nie bardzo lubię jadać, nie cierpię piec to nawet jeśli się za to zabiorę to nawet muffiny z paczki (co już trudno nazwać pieczeniem, ale...) potrafię schrzanić...  Wyjątkiem jest brownie- które uwielbiam i które jakimś cudem umiem piec :)
Przepis tutaj
Zatem piekłam wczoraj ciacho (dlatego nie napisałam posta) - jedyną wariacją na jaką się kuszę jest urozmaicanie składników tam wrzucanych - wczoraj szły skórki pomarańczy ...
Myślałam nawet nad prowadzeniem bloga kulinarnego, ale jakoś nie mogę się przemóc... może kiedyś.. No ale do meritum- były okazję żeby świętować... stół okazał się być niezwykle wygodny- bo duży, bo nastrojowy, bo piękny... Postanowiłam odkopać folder pt. "STOŁY", w którym przed kupnem swojego gromadziłam inspiracje- może i Was zainspirują:
Wiem, że stylowo są do siebie podobne- mniej więcej wiedziałam czego szukam... Ale może Wy też przy którymś z nich byście jadały najchętniej- ciekawie się przy którym? :)

poniedziałek, 7 marca 2011

Kobieta

Rys. M. Skorupla 
Technika: Pastele suche na czarnym papierze
Portret kobiecy

Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską. 
Autor: Wisława Szymborska

Niezależnie od święta pamiętajmy, że jesteśmy mądre, wartościowe i piękne...

niedziela, 6 marca 2011

A gdyby tak...

 Mam pościel... Już drugą dziś- pierwsza była biała w opakowaniu wyglądała pięknie w swojej prostocie.. Jednak po rozłożeniu- okazała się być brzydka... wcale nie byłą piękna... :/ Bartek pojechał wymienić- na inną bardzo jaśniutką - turkusową w delikatne haftowane kwiatki... I bingo!! Zdjęcia tradycyjnie nie oddają przede wszystkim koloru....



 Sypialnie pozostaje więc pomalować najprawdopodobniej na biało, wytapetować ścianę za zagłówkiem- biała perłowa tapeta (w trakcie poszukiwań) i zamówić wezgłowie i tym samym obiciem obić ramę łóżka... Chyba że uda mi się wyniuchać gdzieś dywan taki:
Kilka turkusowych akcentów i tam taataataaammmm- koniec :)
Natomiast przedpokój, który wciąż straszy- głównie dlatego, że nie mogę się zdecydować na nic konkretnego, zaczyna mnie przekonywać o kolejnej zmiany koncepcji...

SZARY ZE ZŁOTYM... jestem zahipnotyzowana tym połączeniem- kolaż zdjęć jakie widzę:







I chyba cieszę się, że wciąż wisi tam żarówka w przemysłowej oprawie- mogę kupić co tylko zapragnę bez wyrzutów sumienia, że muszę wyrzucić wcale nie stare -stare... ;)


Miłego poniedziałkowego poranka :)