Ostatnio miałam bardzo emocjonującą dyskusję na temat dojrzałości Bartka do dzieci, do których od kilku lat Bartek mnie namawia, ale ja nie czuję się jeszcze gotowa. Żeby to trochę odwlec w czasie - co rano gdy suszę włosy przed wyjściem do pracy a słyszę niosący rurami kominowymi w łazience płacz dziecka sąsiadów, wołam Bartka żeby usłyszał i zdał sobie pytanie czy faktycznie jest już na to przygotowany. Zawsze stwierdza, że mu kompletnie nie przeszkadza, choć we mnie budzi jeszcze lekkie przerażenie. Podjęłam, więc inną próbę zadając pytanie, co on- facet ciekawy świata, lubiący ciekawostki i maniakalnie wręcz oglądający Discovery, stojący przed wyborem, czy żyć wieść dalej życie jakie ma dotychczas, czy spotkać się z UFO, za cenę narażenia na pośmiewisko wśród bezlitosnych (niestety) rówieśników- by wybrał? konieczność podjęcia decyzji i moja nieustępliwość, powodowała jego lekkie zastanowienie, ale wreszcie stwierdził, że wybrałby spotkanie z kosmitami...
Potem doszliśmy do wniosku, że nie ma jedynie słusznej odpowiedzi...
Opisane przeze mnie przykłady mają jedynie charakter żartobliwy i oboje traktujemy to z przymrużeniem oka i śmiechu jest przy tym co nie miara :)
Ale jest kilka rzeczy nieziemsko pięknych, o urzeczywistnieniu których pocichutku marzę:
1. Dechy na podłodze
2. Nietypowy ogród zimowy
3. Okna do ziemi i funkcjonalny taras
4. Wielka kuchnia
5. Leżanka do czytania
i mnóstwo czasu żeby z tego korzystać..... także w powiększonym gronie ;)