Lekki kryzys w pracy, śmierć Szymborskiej i kilka innych rzeczy skłoniło mnie ostatnio do rozmyślań nad tym, na ile świadomie stajemy się takimi ludźmi jakimi jesteśmy? Czy oby faktycznie mamy wpływ na swoje życie w stopniu dającym nam poczucie, że mamy nad nim kontrolę? Nawet uwzględniając skrajną nieprzychylność czynników zewnętrznych... Bartek wysłuchując moich opowieści z zaplecza zawodowego, doradził żebym wzięła życie w swoje ręce.. Żebym zastanowiła się co chciałabym robić w życiu, oceniła ile mi zajmie osiągnięcie tego i dążyła do realizacji swojej wizji. Wzięłam jego radę pod dużą lupę i gdy tak się nad tym zastanowić, to i owszem- mogę zmienić pracę, mogę założyć swój własny biznesik, mogę nawet zmienić kwalifikacje..
ale... po prawdziwym zastanowieniu stwierdzam, że są dwie rzeczy w których z pewnością bym się spełniła..
Pierwsza to taniec synchroniczny, który budzi moje wszystkie zmysły
Druga to gimnastyka artystyczna, szczególnie ta z szarfą
Ale nie było mi dane i już nigdy nie będzie.. Nawet jeśli postanowię to zmienić..
Pozostaje mi powrót do baletu, który także uwielbiam, jednak z racji tak długiej przerwy nie osiągnę już nigdy niczego, co mogłoby zmienić moje życie diametralnie..
Wspaniały filmik ze ścieżką dźwiękową John'a Williams'a z filmu: Memoirs of a Geisha
...te najlepszym lekarstwem na uczucie, że niewiele rzeczy zależy od Ciebie...
W związku z zawodowym przygnębieniem- zmieniam wygląd bloga, na bardziej do mnie pasujący.. Mam nadzieję, że Wam się spodoba...