Wszechobecny śnieg! Fantastycznie maluje się nam zima w tym roku..
Zdąrzyłam już złapać zapalenie płuc, więc oglądam ją spod koca, ale i tak cieszy.. Co jest trochę dziwne, bo nigdy nie lubiłam zimy- dziś to moja druga po wiośnie ulubiona pora roku..
Oczywiście na ślubie starałam się pamiętać o wszystkich wskazówkach zasłyszanych od pań z salonu sukien ślubnych - nie garbić się, siadać w określony sposób, wchodzić i wychodzić z auta wg nauczonego schematu, trzymać bukiet na wysokości biodra... Szkoda, że nie powiedziały mi bardzo oczywistej rzeczy - nie żuć gumy, bo przez cały pierwszy taniec mielę buzią jak krowa trawę ;)
Trochę się u nas wydarzyło- od czasu ostatniego posta zdąrzyliśmy się zaręczyć, a nawet wziąć ślub :)
Obiecuję trochę nadrobić moje zaległości blogowe ( dziękuję Joasi z White Home ).
Dziś ubraliśmy choinkę i z przykrością stwierdzam, że nasz balkon jako jedyny świeci wśród wszystkich okien z 7 wieżowców wokół plus naszego bloku... Smutne...
Coraz rzadziej silimy się na oryginalność mówiąc innym miłe słowo - obcym nie wypada, a relacje z bliskimi są już na tyle bezpieczne i wygodne, że nie staramy się zbytnio.
Ja dziś usłyszałam coś przemiłego - niby nic, a jednak poprawiło mi znacznie humor.
Dziękuję :)
Są dowody na to, że DOM nie oznacza budynku mieszkalnego, względnie
domku jedno(/wielo)rodzinnego, w którym po prostu mieszkamy. O Domu nie
stanowią meble czy lokalizacja. DOM to atmosfera jaką tworzą domownicy.
To energia jaka płynie z nich samych i z ich otoczenia.
Ciekawe jest to jak różne emocje mogą w nas budzić różne wnętrza jednego DOMu.
Dla przykładu - powyższe dwa zdjęcia nabierają zupełnie nowego wyrazu gdy zobaczymy kolejne dwie fotki.....
Dla kontrastu dla tego salonu, pokażę Wam sypialnie
Trzecia grupa pomieszczeń, a mimo widocznej spójności pomiędzy nimi - budzą zupełnie inne zmysły..
Teraz czas na pracownię i korytarz:
A teraz coś co mnie zupełnie zaczarowało- to co na zewnątrz :)
Lekki kryzys w pracy, śmierć Szymborskiej i kilka innych rzeczy skłoniło mnie ostatnio do rozmyślań nad tym, na ile świadomie stajemy się takimi ludźmi jakimi jesteśmy? Czy oby faktycznie mamy wpływ na swoje życie w stopniu dającym nam poczucie, że mamy nad nim kontrolę? Nawet uwzględniając skrajną nieprzychylność czynników zewnętrznych... Bartek wysłuchując moich opowieści z zaplecza zawodowego, doradził żebym wzięła życie w swoje ręce.. Żebym zastanowiła się co chciałabym robić w życiu, oceniła ile mi zajmie osiągnięcie tego i dążyła do realizacji swojej wizji. Wzięłam jego radę pod dużą lupę i gdy tak się nad tym zastanowić, to i owszem- mogę zmienić pracę, mogę założyć swój własny biznesik, mogę nawet zmienić kwalifikacje..
ale... po prawdziwym zastanowieniu stwierdzam, że są dwie rzeczy w których z pewnością bym się spełniła..
Pierwsza to taniec synchroniczny, który budzi moje wszystkie zmysły
Druga to gimnastyka artystyczna, szczególnie ta z szarfą
Ale nie było mi dane i już nigdy nie będzie.. Nawet jeśli postanowię to zmienić..
Pozostaje mi powrót do baletu, który także uwielbiam, jednak z racji tak długiej przerwy nie osiągnę już nigdy niczego, co mogłoby zmienić moje życie diametralnie..
Wspaniały filmik ze ścieżką dźwiękową John'a Williams'a z filmu: Memoirs of a Geisha
...te najlepszym lekarstwem na uczucie, że niewiele rzeczy zależy od Ciebie...
W związku z zawodowym przygnębieniem- zmieniam wygląd bloga, na bardziej do mnie pasujący.. Mam nadzieję, że Wam się spodoba...