niedziela, 23 października 2011

Zatopić się w dywanie

Niedziela- tradycyjnie spacerowo. Mamy już "swój las"- miejsce gdzie jeździmy na niedzielne spacery z psem, na grzyby, czy po moje leśne skarby (zazwyczaj mech i gałęzie)...

Bartek tradycyjnie ugotował rosół (którego ja nie cierpię), ale on dodaje imbir- ponoć wznosi tę wstrętną zupę na wyższy poziom- może ktoś zechce spróbować. Ja dopiero dziś upiekłam wspominany chlebek dyniowy- wyszedł genialny!!! Choć dla mnie bardziej pasuje jako ciasto niż kanapkę, ale i tak jest suuuper.
Zmarzłam przeokrótnie, dlatego od razu zamarzył mi się cieplutki dywan. Niestety z dywanami nie ma łatwo- królują te sztuczne, albo ultra kwieciste.
Trudno znaleźć cokolwiek niebanalnego co mogłoby pasować do naszego M...
Też nie podobają mi się już wszędobylskie wzory (u mnie zresztą na ścianie w kuchni też są, ale staram się sobie wmówić, że tu akurat pasują). Wszystkie zdjęcia pochodzą z mojego starego zbioru, ale gdyby ktoś znał ciekawy adres- to ja bardzo chętnie tam zaglądnę :)
Ciepłego wieczoru!!

1 komentarz: