Zapewne nie będę tu wyjątkiem ogłaszając blogową pikietę na rzecz końca tej mroźnej zimy... mimo wszelkiego zamiłowania do bieli w mieszkaniu, za oknem chciałabym już widzieć zieleń...
Ale niestety - synoptycy (których zwykle nie słucham) są nieubłagani w swoich sądach- zima utrzyma się z cała pewnością minimum do końca lutego..
Dlatego wszelkie miodowo-imbirowe herbatki są u mnie napojem numer jeden.. Kilka świec, wygodna kanapa, kocyk i mój przesłodki kaloryferek o dwuznaczym imieniu Doda :)
Sunia wabi się dość przewrotnie, bynajmniej nie ze względu na wielkie zamiłowanie do piosenkarki, ale z uwagi na niesłychane podobieństwo temperamentów ;)
Żeby was troszkę rozweselić w te ponure dni załącze kilka fotosków z Dodki archiwum :) (powyższe nieco starsze i poniżej współczesne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz