Tegoroczne święta zapowiadają się dla mnie dość niezwykle i nieco inaczej niż wszystkie które do te pory przeżyłam... Różnic jest wiele, ale główną jest to, że po raz pierwszy obędą się one w bardzo kameralnym gronie moich rodziców i brata- powiedziałabym braciszka, ale trzynastolatek jest się gotowy za to obrazić, więc niech pozostanie "brata", oraz fakt, ze ja będę gospodynią a mój dom będzie miejscem spędzania tego święta.
Postanowiłam się odpowiednio przygotować merytorycznie, ponieważ mimo iż chciałabym żeby były to dni bardzo eleganckie (jeśli chodzi o wystrój, nakrycie stołu i całą oprawę) to nie chciałabym jednocześnie nadmiernego patetyzmu- w końcu jest to najradośniejszy dzień w roku!!!
Zaczęłam więc przeszukiwać wszelkie informacje na temat starych obrządków i wierzeń- informacje jakie znalazłam wydały mi się nie tylko niewiarygodne, ale we współczesnym świecie nawet komiczne, co oczywiście zamierzam wykorzystać :)
I tak wierzono, że kto w wigilię kichnie, będzie zdrów przez cały rok. Po porannej modlitwie pocierano zęby czosnkiem, wierząc, że przez cały rok nie będą bolały. Jabłko jedzone przy wieczerzy wigilijnej miały zapobiegać bólowi gardła, a orzechy - bólowi zębów.
Wierzono, że nieposzanowanie tego święta sprowadzić może wielkie nieszczęścia. I tak, na przykład, po zachodzie słońca nie należy nic robić, nawet czyścić butów. Wszystko trzeba zbyło zrobić przed zmrokiem: nakarmić bydło, uprzątnąć gospodarstwo, przynieść węgla, wody, i drzewa na całe święta.
Cały dzień starano się spędzić w spokoju i wesoło, gdyż wróżyło to szczęście i pomyślność w przyszłym roku. Każde zdarzenie w tym dniu stanowiło podstawę do wróżb i przepowiedni przyszłości.
W tym dniu nie wolno było niczego pożyczać, bo kto w wigilię coś z domu swojego wydaje, ten niczego się nie dorobi. Nie cerowano też i nie szyto, aby nowe się nie darło. Rano uważano, aby pierwszy do domu wszedł mężczyzna, a nie kobieta, co wróżyło na cały rok zdrowie.
Od niepamiętnych czasów kolacja wigilijna składała się z potraw postnych i ze względu na błąkające się dusze stawia się dodatkowe nakrycie. Do tradycji należy, aby do stołu zasiadała parzysta liczba osób, ponieważ nieparzysta wróżyć miała rychłą śmierć jednego z biesiadników.
Według starych zwyczajów bardzo ważną rzeczą było przygotowanie izby jadalnej i nakrycie stołu. Na podłodze roztrząsano słomę, w rogach izby ustawiano snopy zboża. Na stole pod obrusem rozściełano siano, co miało przypominać miejsce narodzin Chrystusa i siano w żłobku. Stół nakrywano zawsze śnieżnobiałym obrusem i przystrajano gałązkami świerku.
Najważniejszym momentem kolacji wigilijnej jest dzielenie się opłatkiem. Zwyczaj ten jest ściśle związany z Polską i tak głęboko zapadł w serce każdego Polaka, że ma dla niego znaczenie niemal mistyczne. Żadne przeszkody, nawet wojna, nie mogły powstrzymać od przepięknej tradycji dzielenia się opłatkiem.
Najmłodszym zwyczajem jest strojenie choinki- zwykle świerku, jodły lub sosny, bo według najstarszych wierzeń ludowych drzewa te zawierają w sobie życiodajne moce i mają cudotwórcze właściwości. Całe zielone drzewko ze wszystkimi swoimi ozdobami miało czarodziejską żywą moc niszczącą zło i chroniącą przed złymi urokami.
Po wieczerzy wigilijnej w każdym polskim domu rozbrzmiewają kolędy, pieśni pełne radości, wesela i szczęścia. Nigdzie na świecie pieśń na Boże Narodzenie nie stała się tak ukochaną pieśnią jak w Polsce. Śpiewała i śpiewa kolędy cała Polska, i to wszędzie te same, w kościele i w domu, w każdym nastroju ducha, bo do każdego nastroju można dobrać polską kolędę.
Wigilia wpisała się w polską tradycję, jako wieczór prawdziwego zbliżenia, wzajemnego odpuszczania win, lekcja miłości, najbardziej uroczyste
i rodzinne święto w roku. Stała się wieczorem zadumy i refleksji. W każdym polskim domu pachnie barszczem i grzybami, choinka płonie światłami, a po kolacji rozbrzmiewają kolędy.
A na koniec może nie kolęda, ale moja ulubiona świąteczna piosenka w wykonaniu uwielbianego przeze mnie Georga Michaela z zespołem Wham! "Last Christmas"